|
- Daniel
Menche
Crawling Towards The Sun
Soleilmoon Recordings
Nie mam pojęcia jak On to robi! Surowe dźwięki,
głęboko drążące powietrze, organiczne odgłosy
łapane na żywo i w jakimś tajemniczym
alchemicznym procesie splatające się
nierozerwalnie z buczeniem wydobywanym z
prymitywnych, elektronicznych instrumentów
muzycznych. Wszystko to razem składa się na
jedyny w swoim rodzaju, charakterystyczny i łatwo
rozpoznawalny styl tego artysty, będący
nieustanną zagadką od strony technicznej i
wyzwaniem interpretacyjnym dla słuchacza. Trwająca
około dwudziestu minut EPka Crawling Towards The
Sun zawiera tylko jeden długi utwór i doskonale
wpisuje się we wszystkie poprzednie dokonania
Menche’a. Tym razem jednak obeszło się bez
tych znajomych nagłośnionych szarpnięć,
stukotów i dźwięków wywołanych pocieraniem
skóry. W zamian za to otrzymaliśmy coś, co w
małych dawkach gościło już na innych płytach
Daniela, na przykład na Incineration. Tam
stosunkowo krótkie, magmowate , przelewające się
kompozycje dodawały reszcie utworów oddechu. Zaś
na omawianej płytce znane patenty Menche’a
nabrały głębszego znaczenia dzięki długości
ich trwania. Jest to wystarczająca ilość czasu
aby utwór zdążył dojrzeć i aby ta
dwudziestominutowa powoli narastająca a później
opadająca fala gęstego hałasu przewierciła każdy
zakamarek umysłu słuchacza. Doświadczanie tej
muzyki jest czymś niepojętym, dokładnie tak
jak fizyczne poczucie własnej znikomości wobec
złowrogiego, nocnego nieba. Jak On to robi? Paweł
Matuszek.
- Lustmord
Purifying Fire
Soleilmoon Recordings
Lustmord jest jednym z najciekawszych twórców
mrocznej odmiany ambientu. Jego artystyczne
korzenie tkwią jednak w industrialu i od czasu
do czasu wyraźnie to słychać.
Charakterystyczne tąpnięcia, metaliczne hałasy
i chuchnięcia białego szumu, zapożyczone z
innej metody muzycznej kreacji, zostały tu
sprytnie wplecione w gęstą tkankę płynących,
ambientowych plam dźwiękowych, zdominowanych
przez wszechobecny dron. Purifying Fire jest
kompilacją grupującą nagrania, które Lustmord
opublikował wcześniej na różnorodnych,
efemerycznych składankach w latach 1995 – 1998,
lub też w ogóle nie były udostępnione
szerszej publiczności. Trudno w to uwierzyć
kiedy słucha się tej muzyki. Całość zadziwia
spójnością i jednorodnym ,,dusznym” klimatem.
Porównanie tej płyty z ,,Hresy”, innym jego
dziełem, uznawanym przez niektórych za arcydzieło,
nie przynosi jej ujmy. Wręcz przeciwnie, wciąż
jest to ten sam, niesamowicie wyśrubowany poziom.
Genialna muzyka zawarta na Purifying Fire potęguje
wszystkie, ogólnoludzkie fobie związane z pełnymi
niepowodzeń próbami zrozumienia rzeczywistości.
Polecam.
- Paweł Matuszek.
|
|
- ANDREAS
AMMER / FM EINHEIT / ULRIKE HAAGE
Odysseus7 (1998)
Szesc juz lat temu kolaboracja FM
Einheita z Andreasem Ammerem wydala owoc
o nieznanym dotad smaku - genialna plyte
"Radio Inferno", na ktorej Wergiliusz
jako prezenter radiowy przekazuje na zywo
wiadomosci z Piekla. Powierzchownosc
- "Odysseusa 7",
tym razem biala, dla kontrastu z czerwienia
"Radio Inferno",
kontynuuje serie wydawnictw czlonkow
Einsturzende Neubauten zawierajacych
muzyke do spektakli, filmow i tym podobnych
przedsiewziec, automatycznie
przywodzac na mysl piekielne radio. Twory
Einheita i Ammera posrod innych
plyt z serii wyrozniaja sie tym, ze sa
samowystarczalnymi sciezkami
dzwiekowymi, jako, ze sa to sluchowiska
radiowe.
Takoz i "Odysseus 7",
stworzony wspolnie z Ulrike Haage czerpie z tego
faktu swa unikalna strukture. Radio jest nie
tylko nosnikiem, ale i bohaterem
dziela, sluzy do komunikacji miedzy
postaciami, miedzy naziemnym centrum
dowodzenia a zaloga odkrywajaca nieznane w
przestrzeni kosmicznej, a takze
do komunikacji z obcymi cywilizacjami. "Odyseja"
Homera tworzy schemat
fabularny dla opowiesci, ktora, toczac sie w
swiecie o futurystycznej
estetyce, jest jednak analogiczna dla
starozytnej epopei. To zestawienie dwoch
roznych swiatow, roznych obrazow, iskrzy i
fascynuje, tym bardziej, ze tworcy
nie oszczedzili nam pikanterii motywow
technologicznych.
Jak mozna oczekiwac, jedna z
podstawowych ingrediencji "Odysseusa"
jest
slowo mowione - przede wszystkim w jezykach
angielskim i niemieckim, zas
okazjonalnie w innych. Muzyka, czyli dzwieki
nie znaczace, sa z nim
organicznie zrosniete, choc spiew do podkladu
muzycznego pojawia sie tylko
z rzadka. Samo slowo jest takze traktowane
muzycznie - zgodnie z formula
"Radio space opera". Wysoce
niejednorodna materia jest posklejana metoda
"szybkiego montazu", z milimetrowa
precyzja. Efekt finalny ma rozmach godny
niemieckiego dramatu romantycznego. Czas jest
obecny przez cale 73 minuty
i skrupulatnie odmierzany, by rytmicznie ciac
sceny.
"Odysseus 7" posluguje sie
znanymi nam skadinad estetykami. Ozywia ducha
heroicznego okresu literatury science-fiction
(a juz zaczynalem sadzic, ze
podroze kosmiczne to cos wyswiechtanego). Z
drugiej strony odzywa sie glosem
pelnym teatralnosci i patosu, ktore jakkolwiek
umiejetnie doprowadzane do
groteski, jednoczesnie szczerze fascynuja i
porywaja. Uwielbiam te
niejednoznacznosc, bedaca waznym sposobem
objawiania sie perwersji, ktora jak
nic innego czyni muzyke pociagajaca i ktora
jest byc moze najwyzszym stopniem
wyrafinowania, najwyzszym stopniem
wtajemniczenia estetycznego. Perwersja
czyha tu takze w stosowaniu "smiesznych"
dzwiekow, rodem z wczesnego okresu
fascynacji ludzkosci kosmosem, teraz majacych
posmak stylu retro. A jednak
tu nabieraja one dziwnego piekna - jak i
wszystko, czym zaskakuje nas ta
niezwykle zywo zmieniajaca sie muzyka. Mimo
swej dlugosci plyta wytwarza
od poczatku do konca ogromne napiecie, jest
elektryzujaca, czysta i raczej
gwaltowna - klarownosc i zdecydowanie goruja
tu nad miekkoscia i cieniowaniem
barw (ktore potrafia z kolei stanowic o uroku
wielu innych plyt), nie
zabierajac jednoczesnie nic z tajemnicy. A ta
tkwi w wymykajacej sie definicji
estetyce.
"Odysseus 7" jest zywym
dowodem na to, jak wielka strata dla Einsturzende
Neubauten jest muzyczna wrazliwosc FM Einheita
(ktory chyba dla perwersji
nazywa sie w rzeczywistosci Strauss), jego
poczucie kompozycji, jak i (byc
moze przede wszystkim, jako, ze za strone
narracyjna odpowiedzialny byl
chyba glownie Andreas Ammer, tworca libretta)
swiadomosc dzwieku. Niech za
pointujacy komplement posluzy to, iz plyta
"Odysseus 7" nie kojarzy sie z
zadna inna muzyka, nie liczac innych wymyslow
Einheita i Ammera,
"Radio Inferno" i "Deutsche
Krieger". Arcydzielo - wielkie skala i
duchem.
Maciej Smoczynski
|
- Krzysztof
Szalla wygrywa
- Volapuka
i Paula Schutze>>>
|
- Motor
Totemist Guild " City Of Mirrors "
- Powrot na
scene muzyki awangardowej dawnej formacji Jamesa
Grigsby 'ego pod nazwa Motor Totemist Guild ,na
sczescie nie przyniosla ujmy swietnosci tej
kapeli. Rozpoczynajacy
plyte utwor Tower of London zapowiada ogromna
zmiane stylistyki , przyznam , ze zmartwilo to
mnie bardzo, szczegolnie ze dawna tworczosc MTG
stanowila niedoscigniny wzorzec dla wielu kapel. Na szczescie
nastepne utwory zmienily radykalnie wizerunek
plyty, 14 (przeszlo) minutowy kawalek Scarfnet
przypomina dawne dobre czasy, mieszanina
nastrojow i stylistyki jest zaskakujaca,
kompozycja z awangardowej formy przechodzi w jazz-rockowe
klimaty aby podkreslona psychodelicznym wokalem
zmienic sie w mroczny kabaret , co ciekawe
chwilami z tej bardzo oryginalnej mieszanki
wylaniaja sie znane motywy-echa jazzowych prob
Franka Zappy z okresu The Grand Wazoo...ale nic
dziwnego Zappa wywarl ogromny wplyw ,prawie na
wszystkich wspolczesnych tworcach jazz-rockowych. Najslabszy
wydaje sie Bixby Slough, nagrany z udzialem
publicznosci utwor, chwilami mogl nuzyc sluchaczy
mechanicznymi popisami muzykow i czasem nie
spojna forma do ktorej MTG przyzwyczail swoimi
kompozycjami- tak trzeba je nazywac,gdyz z ze
zwyklymi utworami nic nie maja wspolnego. Plyte
zamyka instrumentalna wersja pierwszej kompozycji
,pieknie podkreslajac, ze nie jest to zbiorek
utworow, a dokladnie przemyslana calosc!...do
posluchania , ktorej zapraszam wszystkich..naprawde
warto.
- Krzysztof
Szalla
|
|
Switchblade Symphony
"Serpentine gallery"
Cleopatra, Cleo 96392
Z twórczością Switchblade Symphony pewnie
nigdy nie było by mi dane zetknąć się, gdyby nie
internet - ale "veni, vidi, vici". Słuchając
wyśpiewów Tiny i Susan, jakby za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki, można przenieść się do
czasów, gdy dużą popularnością cieszyły się
Siouxie and the Banshees i X`mal Deutschalnd. SS czerpią
z ich twórczości pełnymi garściami i doprawiają
"Serpentine gallery" wieloma własnymi
smaczkami. Rewelacyjne gitary i pogłos rodem z
opuszczonych hal fabrycznych sprawiają, że muzyka brzmi
nadzwyczaj autentycznie. Ta płyta utwierdziła mnie w
przekonaniu, że gotyk w muzyce rockowej jeszcze żyje i
oddycha pełną (kobiecą) piersią.
Małgorzata Dowgwiłłowicz - Nowicka |
|
UNIVERS ZERO - "Uzed"
1988 Cuneiform Rec.
"Tajemnicze dzwieki snujace sie po opuszczonych
komnatach wilgotnego zamczyska.Wsluchujac sie glebiej
masz wrazenie jakby dochodzily nie z tego swiata.A wiec
skad?Dzien dobiega konca,ze szczytu dawno temu zeszlo
slonce.Dzwieki staja sie coraz wyrazniejsze,zapadasz sie
w nie..." Nieogarniety klimat zawarty na plycie z
pewnoscia traci takze nuta nieskalanego romantyzmu.Dzwieki
te, rozbijaja sie o skaly naszych serc,by kroplami ich
rozbitych fal uraczyc nas boskim tchnieniem istnienia.Wszechobecnosc."Przenioslo
mnie tam,i choc zobaczylem Cie po raz pierwszy to i tak
znam Cie od dawna moj Aniele..."Arkadiusz Bubnowski
|
- Zwycięzka
recenzja autorstwa
- Michała
Hajduka z konkursu
- The
Damage Manual
-
|
CRITTERS BUGGIN
- Amoeba
****
- LOOSEGROOVE
- Chyba
nikt, kto oglądał ich czerwcowy, niesamowicie
dynamiczny koncert w Sali Kongresowej nie
przypuszczałby, że kolejny krążek Critters
Buggin wypełnią niemal w całości ambientowe dźwiękoprzestrzenie.
Charakterystyczne dla ich muzyki saksofonowe
szaleństwo Skerika, funkujące partie basu Brada
Housera i transowe figury rytmiczne Matta
Chamberlaina zniknęły, czy raczej rozpłynęły
się w syntetycznej ambientowej magmie. Skądinąd
intrygującej i nowocześnie przyrządzonej.
Wbrew pozorom jednak rytm nadal rządzi muzyką
tria z Seattle. Tyle, że to rytm podskórny,
subtelny puls dobiegający z głębi. Co zostało
po starym Critters Buggin? Wieńcząca album free
jazzowa improwizacja, oraz duch niczym nie skrępowanego
eksperymentu.
- Michał
Hajduk
|
|
NOCTURNAL EMISSIONS -
- "The
World Is My Womb"
Soleilmoon Recordings
Zaglebiasz sie w muzyke.Zatracasz
wszystko,co chcialbys stracic.Znajdujesz
sie na wyspie,ktora nie posmakowala "szlachetnej
krucjaty".I wiesz,ze to
stad tak naprawde jestes..Nawet nie zauwazasz,ze
odkrywaja sie przed Toba
wszelkie tajemnice. Niesamowite.Gdy nagle ktos
przemawia spokojnym tonem -
"Witaj w krainie miedzygwiezdnych
doswiadczen,idac obok krystalicznie
niezmaconego jeziora zauwazasz odbicie calego
swego marzenia,ale tylko
spojrz,spojrz w me oczy..." .
I nie jest to smierc kliniczna.Ale nieskonczona
moc dzwieku,ktorym
czlonkowie grupy NOCTURNAL EMISSIONS dziela sie z
nami.Przekaz to ogromnej
mocy.Misterium zrozumienia,wiedzy i milosci.Wlasnie
takie plyty daja nam
odpowiedzi,na ktore tak bardzo oczekujemy.
- Arkadiusz
Bubnowski
|
|
- FORREST
FANG
- FOLKLORE
CUNEIFORM
RECORDS
- Jakze
to nietypowa plyta w ofercie uznanej awangardowej
wytworni. Zamiast kolejnych softmachinopodobnych
plyt, wydana zostala etniczna uczta. Chinskie
instrumenty w zwarciu z elektronika. Zero rocka,
za to gan kuo, cantaro, mbira, yau kuo i inne
etniki ubarwione samplami i syntezatorowymi
przestrzeniami. Bardzo mi sie podobaja spokojne
ale niepokojace klimaty. Tutaj naprawde jest
wiele ciekawych pomyslow. Mozna sobie odpoczac po
ciezkim dniu marzac o Dalekim Wschodzie, ktory na
tej plycie ubrany jest w nowoczesne szaty.
- Karol
Mierzejewski
|
|
- VOLAPUK
- PUKAPOK
RETORT
MEDIA
- Dla
mnie Volapuk to objawienie XXI wieku. Nigdy
przedtem nie slyszalem tak frapujacej muzy. Trio,
ktore gra na instrumentach nie przystajacych do
obecnie ksztaltowanych mod jast naprawde
niesamowite. Troche jazzu, troche muzyki
klasycznej, sporo rocka, a wszystko to w oparciu
o wiolonczele, bebny, klarnety...Taka mieszanka
wybuchowa... Gdy slucham tego albumu wyobrazam
sobie co sie moglo dziac podczas koncertu. Ludzie
lykajacy tego typu dzwieki musieli juz slyszec
niejedno. Nie wyobrazam sobie by przyslowiowy
facet z ulicy od razu zachwycil sie TAKA plyta.
Do tego trzeba cierpliwosci i oglady, wyrobionego
gustu i zawyzonych wymagan. Muzyka jest piekna
choc trudna w odbiorze. Polecam goraco wszystkim
szukajacym nowych brzmien z wykorzystaniem dobrze
znanego instrumentarium. Nie tylko elektronika
moze brzmiec swiezo!!!
- Adam
Kuryca
|
|
- CONTROLLED
BLEEDING
- GILDED
SHADOWS
HYPNOTIC
/ CLEOPATRA RECORDS
- Gdy
kupowałam te płytę sądziłam, że jest to
kolejny album Controlled wypełniony ambientem
lub gitarowo- syntezatorowym industrialem.
Przyzwyczaiłam się do takiego oblicza zaspołu.
Każdy ich CD kupuję w ciemno i zawsze jestem z
niego zadowolona. Tymczasem szok! Controlled
Bleeding gra elektroniczny dub. Taki gładki, że
kolejnym ich krokiem będzie nagranie techno
dance - pomyślałam. Po dwukrotnym przesłuchaniu
odstawiłam płytę na półkę sądząc, że
nabyłam kwasa. Minęły tygodnie i "na siłę"
przymierzyłam się do Gilded ponownie. Tym razem
jakby bardziej gładko wślizgiwały mi się dźwięki
z tej płyty. Odkryłam inne oblicze Paula Lemona.
Pozornie strawne kolaże kryją w sobie nutę
goryczy. Gitary nie są już tak drapieżne ale
ich szarpnięcia ciągle powodują u mnie dreszcz.
Inaczej nie znaczy gorzej. Płyta wybitną nie
jest lecz ma swój urok, klimat i czar, który
polubiłam.
- Aleksandra
Stępniewska
|