Karakany
is a wonderful chaotic and manic
take on jazz that most of the
time just goes full pelt with
it?s mix of piano, bass, drums
and voice- all seemly coming in at
odd and different angles. With
moments of melody and musical
sanity surfacing every now and
then.
These two can clearly play, so
this not just instrumental
disorder due to lack of talent,
it?s a exhilarating car crash of
a ride of an album. Imagine a
more acoustic piano/ bass and
drums version of Naked
city?s hardcore moments,
then throw reason out the window,
or maybe a confused KeithJarret on speed
fighting demons with his paino
keys!. What impresser's most here
is the way some tracks dip in and
out of the chaos into more
melodic and controlled moments,
then once more jump into the
chaos and still manages to hold
it together making some sort of
chaotic order. There really are
some very nice accomplished jazz
paino chops along the way, with
bass player who bends all over
the place.
A satisfying blend of chaos,
musical prowess and the odd nods
at beauty and reason. One for
those who like their jazz bent
out of shape and exhilarating.
Roger Batty / www.musiquemachine.com
Światu
objawili się nowi pretendenci do
mistrzowskiego pasa w wadze
półciężkiej. Para Piotr
Zabrodzki/Tatsuya Yoshida,
mająca na koncie wiele
efektownych występów
indywidualnych, sprzęga swe
siły by w szesnastorundowej
walce zaprezentować niemałe
umiejętności, niby przy okazji
i jakby od niechcenia powalając
przy tym przeciwników na deski.
Prowadzona od samego początku w
szalonym tempie walka już po
pierwszej wymianie ciosów ma
tylko jednego faworyta i jedynie
kwestią czasu i kaprysu
dominującego duetu jest jej
zakończenie. Zabrodzki i Yoshida
swą przewagę osiągają przede
wszystkim niezmordowaniem w
wyprowadzaniu serii coraz
potężniejszych ciosów, które
dawkują z różnym natężeniem
w najmniej spodziewanych
momentach. Śmiałe ataki
sprawdzonych form - a może
raczej ich karykaturalnych
dekonstrukcji - wyprowadzane z
hardcore'owym zacięciem
przeplatają się z odrobiną
efektów, którymi bawi się
zwłaszcza Yoshida
przepuszczając swój głos przez
różne, zniekształcające
dźwięk pudełka. Pełnia
dzikiego temperamentu objawia
się, gdy filuternie wprowadzają
nostalgiczne momenty będące
wypadkową tradycyjnego jazzu,
funku i muzyki kameralnej tylko
po to, by następne uderzenie
miało jeszcze większą siłę
rażenia. To właśnie zagrania,
które doprowadzają do wrzenia
na trybunach - można ich kochać
lub nienawidzić, ale nie można
pozostać obojętnym. Jeszcze
trochę zabawy, prowokujących
gestów oraz efekciarskich
zagrywek i wreszcie następuje
miażdżący koniec - niby już
to dziś prezentowali, ale
skomasowany atak w samym finale,
z coraz bardziej narastającą
furią robi wrażenie i nie
pozostawia wątpliwości, kto
tego wieczoru był najlepszy.
Nokaut, brawa i wyścig do domu
by obejrzeć powtórki.
Tatsuya Yoshida jest jedną z
ikon japońskiej muzyki
eksperymentalnej, a znany jest
przede wszystkim ze współpracy
z Johnem Zornem. Uderzał w
bębny w jego najbardziej
niepokornym projekcie -
Painkiller oraz na kilku płytach
firmowanych przez Tzadik. Na co
dzień prezentuje swoje walory
nadając ton drużynie o
wdzięcznej nazwie Ruins oraz
udzielając się w licznych
kooperacjach. Piotr Zabrodzki
równie sprawnie co pianinem
posługuje się gitarą basową.
To zawodnik nieco mniej
doświadczony od
dalekowschodniego partnera, ale
wyćwiczony w przeróżnych
stylistykach - od jazzu, przez
noise aż po hip hop.
Połączenie ich sił nastąpiło
pod szyldem Vivo Records,
mającym spore znajomości w
pierwszej lidze japońskiej
awangardy (Merzbow, Acid Mothers
Temple, SatanicPornoCultShop) i
było to połączenie idealne.
Muzyczne szaleństwo
nawiązujące do tradycji
japońskich oddziałów
samobójczych z wirtuozerią
typową dla wybitnych polskich
instrumentalistów daje
piorunującą mieszankę
dezynfekującą uszy z wszelkich
popowych naleciałości i
pozostawiającą, niczym skok na
bungee, ślad w duszy, w której
zaczyna krzyczeć zagłuszana
wygodnymi nawykami tęsknota za
wolnością. Cała płyta jest
popisem muzycznej erudycji i
znakomitego warsztatu
zaprezentowanym w sposób
pozwalający od razu poczuć
różnicę pomiędzy wyrobnictwem
a sztuką. Na dodatek to artyści,
którzy zamiast demonstrować
patetyczne przywiązanie do
miłości, wolności i pokoju
wolą bombardować. "Atomową
kaszą gryczaną". Mateusz
Krawczyk / http://screenagers.pl
When Ruins
percussionist Tatsuya Yoshida
gets together with Polish
pianist Piotr Zabrodzki, there is
chaos waiting in the wings.
Throw bass and
voice into this crazy mix and all
hell breaks loose. While on
first glance, it may
seem this is just a freely
improvised session, but be
careful, for
there's lots more here than meets
the ear. Sure, Yoshida screams
his ass off
on the quirky rant "Quick-Core",
but so what. Zabrodzki reminds
me of a less
fervent Cecil Taylor, only with
more melodic dexterity. What
sounds
like improvisation becomes
quickly executed melodies that
are churned out
at a hundred miles an hour.
Seamlessness is flawless from
track to
track. Going strong and pushing
the envelope just a tad further,
the duo raise the
listeners' senses with quick-lightening
drops and pounces. Every
time an electric shock comes, it
sees to prop out of the blue.
Zabrodzki's bass
playing is equally ecstatic as
the drills on the ivories.
Mayhem,
melodies and speed that is
unforgivably rampant, "Karakany"
is a blast for
each and every one of your senses.
Tom Sekowski / GAZ-ETA
Poland meets Japan with Piotr
Zabrodzki and Tatsuya Yoshida "Karakany".
BEI-BAR free jazz noise
crazyhead bombast that we've all
heard many times...If this was
1963, wow!! These guys really
get after it! INTERMELODIC
ORDER tearing it up, my head is
about to explode! The songs are
short, God bless! PERMANENT
BETA POWER yes, more of the
same! Music for jumping out a
window to! Suddenly some fruity
fern jazz then back to the main
course of bombastic free jazz!
RAT-TIRISTOR NOISE very nice
artsy packaging, I don't claim to
know anything about these guys!!
They are certainly competent/exceptional
musicians, I bet they tear it up
live! LISY NA HELU starts
like traditional jazz then funk
avant gettin' it!...music for
silly paper driving from El Paso
to Albuquerque at 3 am! NIEMAGO
POETRY Hey, this is pretty
quality stuff for this sorta
thing!! This isn't yer uncle
Bubba in the basement with the
Bubbatones!! Hey, these guys
probably studied this stuff in a
college and have the papers to
prove it! APRIL IN RADOM the
kind of music you'd be listening
to in your bedroom when Granny
catches you burnin' a fatty!!
QUICK-CORE some Boredoms
moments here! Yes, I like it!
WLS50 PRACUJE the kinda music
you shoulda been listening to (if
you were cool enough) when granny
Mulva caught you spankin' yer
monkey in 1972 instead of 'yummy
yummy yummy, I've got love in my
tummy'. TRI-COMMAND CONNECTOR
man, these song titles are
something else, more crazyhead
music! Kamikaze music, is that
appropriate?...Kinda like when
yer llhasa apso got stuck on top
of the basketball while trying to
make love to it! Yes, the music
sounds just like that!!
MICROMODE EXAMINATION do women
ever play or listen to this kind
of music, or is it just 21 year
old males?! ATOMOWA KASZ
GRYCZANA Yes, yes, yes.....we'll
all live forever!!! http://terrascope.co.uk/
Drummer
Tatsuya Yoshida from Japanese
prog-crazies the Ruins
teams up with Polish pianist
Piotr Zabrodzki for these sixteen
tracks
of advanced "jazz"
insanity, recently recorded in
Warsaw. We'd never
heard of Zabrodzki before, but he
more than holds his own with the
notoriously hyperkinetic Yoshida,
playing distorted bass as well as
piano (at the same time? sounds
like it -- must be overdubbed,
though
you never know with a Yoshida
project, as he's able to play,
like, a
half dozen instruments and sing
all at the same time, so maybe
his
friends can too!). The duo's
presumably improvised music
wildly
ranges along an extremely
spastically noisy to almost
classically
jazzy continuum. They attain
appropriately Ruins-y levels of
Magmoid
prog-ness (the throbbing bass
pulsations! the octopoidal
percussion
frenzies!) punctuated with some
gargling vocals from Yoshida. The
ivories are tickled unto death by
Zabrodzki, who plays with "Great
Balls Of Fire" ferocity,
fractured into the avantgarde
abstraction of
a Cecil Taylor. It's all very
chaotic and complex, manic yet
melodic.
And meaningful? Maybe, we're
puzzled by the African imagery
found in
the cd packaging, how does that
fit with the quasi-scientific
sounding song titles ("Permanent
Beta Power", "Tri-Command
Connector", "Oxymoron 9",
"Micronode Examination",
"Quick-Core",
etc.), or the Poland/Japan
connection also celebrated in the
cd
graphics with the flags of both
countries? Who knows, but anyway
Ruins/Yoshida fans should dig
this, it's another in a long line
of
interesting, intense duets in
which the drummer has taken part.
Satoko Fuji is probably jealous. www.aquariusrecords.org
"Karakany" to
niewątpliwy popis muzykalności,
sprawności instrumentalnej i
nieokrzesanej wyobraźni obu
artystów, którzy sygnują ów
album swoimi nazwiskami. O ile
jednak w przypadku Yoshidy (drums,
voice) nie zdziwi nas już nic -
od freejazzowych łamańców
rytmicznych, przez
kameralistyczno-operowe wstawki,
po rockową psychodelię, o tyle
Piotr Zabrodzki (piano, bass) w
roli artystycznego kolaboranta
ekscentrycznego Japończyka
wypada wyśmienicie. Bez
najmniejszych kłopotów łączy
wszak jazzową frazę z
karkołomnymi ćwiczeniami
rytmicznymi i hardcorową
ekspresją w muzycznym koktajlu,
złożonym z szeregu dość
zaskakujących, kalejdoskopowych
miniatur, następujących po
sobie w tempie morderczej
galopady. Każdy kolejny utwór
ujawnia przy tym niewątpliwą
wszechstronność obu muzyków,
którym niestraszne są żadne
wyzwania artystyczne w sferze
kompozycji, improwizacji czy
aranżacji. Jakakolwiek próba
stylistycznej czy gatunkowej
klasyfikacji tych nagrań kończy
się przy tym nieuniknionym
fiaskiem, obrócona w
konieczność niestrudzonego
wyliczania ciągów nazw typu:"free-jazz-hard-rock-hardcore-chamber-noise-improvisation.
music", co staje się tyleż
uciążliwe, co i daremne.
Najlepszą metodą posmakowania
tej, ujmującej w swej
nieprzewidywalności, muzyki
pozostaje więc spędzenie 40
minut przy odtwarzaczu CD,
emitującym w eter "Karakany".
Do czego szczerze zachęcam!
Dariusz Brzostek / GAZ-ETA