other VIVO RECORDS releases___________________________________________________________

Piotr Zabrodzki & Tatsuya Yoshida
Karakany CD
vivo2007027CD

MP3
MP3
MP3
MP3
16 TRACKS , TOTAL 40:30

Young generation of Polish jazz meets Japanese free/jazz/improv/experimental Guru. 

 Psychedelic free jazz for piano, drums, voice and bass guitar effects. Not easy but pretty refreshing sound experience.

 
zamawiam 29 zl+poczta
***

9EUR
credit card payment - ask for details info@vivo.pl

   
Karakany is a wonderful chaotic and manic take on jazz that most of the time  just goes full pelt with it?s mix of piano, bass, drums and voice- all seemly coming in at odd and different angles. With moments of melody and musical sanity surfacing every now and then.

These two can clearly play, so this not just instrumental disorder due to lack of talent, it?s a exhilarating car crash of a ride of an album. Imagine  a more acoustic piano/ bass and drums version of Naked city?s hardcore moments, then throw reason out the window, or maybe  a confused Keith Jarret on speed fighting demons with his paino keys!. What impresser's most here is the way some tracks dip in and out of the chaos into more melodic and controlled moments, then once more jump into the chaos and still manages to hold it together making some sort of chaotic order. There really are  some very nice accomplished jazz paino chops along  the way, with bass player who bends all over the place.

A satisfying blend of chaos, musical prowess and the odd nods at beauty and reason. One for those who like their jazz bent out of shape and  exhilarating. Roger Batty / www.musiquemachine.com


Światu objawili się nowi pretendenci do mistrzowskiego pasa w wadze półciężkiej. Para Piotr Zabrodzki/Tatsuya Yoshida, mająca na koncie wiele efektownych występów indywidualnych, sprzęga swe siły by w szesnastorundowej walce zaprezentować niemałe umiejętności, niby przy okazji i jakby od niechcenia powalając przy tym przeciwników na deski. Prowadzona od samego początku w szalonym tempie walka już po pierwszej wymianie ciosów ma tylko jednego faworyta i jedynie kwestią czasu i kaprysu dominującego duetu jest jej zakończenie. Zabrodzki i Yoshida swą przewagę osiągają przede wszystkim niezmordowaniem w wyprowadzaniu serii coraz potężniejszych ciosów, które dawkują z różnym natężeniem w najmniej spodziewanych momentach. Śmiałe ataki sprawdzonych form - a może raczej ich karykaturalnych dekonstrukcji - wyprowadzane z hardcore'owym zacięciem przeplatają się z odrobiną efektów, którymi bawi się zwłaszcza Yoshida przepuszczając swój głos przez różne, zniekształcające dźwięk pudełka. Pełnia dzikiego temperamentu objawia się, gdy filuternie wprowadzają nostalgiczne momenty będące wypadkową tradycyjnego jazzu, funku i muzyki kameralnej tylko po to, by następne uderzenie miało jeszcze większą siłę rażenia. To właśnie zagrania, które doprowadzają do wrzenia na trybunach - można ich kochać lub nienawidzić, ale nie można pozostać obojętnym. Jeszcze trochę zabawy, prowokujących gestów oraz efekciarskich zagrywek i wreszcie następuje miażdżący koniec - niby już to dziś prezentowali, ale skomasowany atak w samym finale, z coraz bardziej narastającą furią robi wrażenie i nie pozostawia wątpliwości, kto tego wieczoru był najlepszy. Nokaut, brawa i wyścig do domu by obejrzeć powtórki.

Tatsuya Yoshida jest jedną z ikon japońskiej muzyki eksperymentalnej, a znany jest przede wszystkim ze współpracy z Johnem Zornem. Uderzał w bębny w jego najbardziej niepokornym projekcie - Painkiller oraz na kilku płytach firmowanych przez Tzadik. Na co dzień prezentuje swoje walory nadając ton drużynie o wdzięcznej nazwie Ruins oraz udzielając się w licznych kooperacjach. Piotr Zabrodzki równie sprawnie co pianinem posługuje się gitarą basową. To zawodnik nieco mniej doświadczony od dalekowschodniego partnera, ale wyćwiczony w przeróżnych stylistykach - od jazzu, przez noise aż po hip hop. Połączenie ich sił nastąpiło pod szyldem Vivo Records, mającym spore znajomości w pierwszej lidze japońskiej awangardy (Merzbow, Acid Mothers Temple, SatanicPornoCultShop) i było to połączenie idealne. Muzyczne szaleństwo nawiązujące do tradycji japońskich oddziałów samobójczych z wirtuozerią typową dla wybitnych polskich instrumentalistów daje piorunującą mieszankę dezynfekującą uszy z wszelkich popowych naleciałości i pozostawiającą, niczym skok na bungee, ślad w duszy, w której zaczyna krzyczeć zagłuszana wygodnymi nawykami tęsknota za wolnością. Cała płyta jest popisem muzycznej erudycji i znakomitego warsztatu zaprezentowanym w sposób pozwalający od razu poczuć różnicę pomiędzy wyrobnictwem a sztuką. Na dodatek to artyści, którzy zamiast demonstrować patetyczne przywiązanie do miłości, wolności i pokoju wolą bombardować. "Atomową kaszą gryczaną". Mateusz Krawczyk / http://screenagers.pl


When Ruins percussionist Tatsuya Yoshida gets together with Polish 
pianist Piotr Zabrodzki, there is chaos waiting in the wings.  Throw bass and 
voice into this crazy mix and all hell breaks loose.  While on first glance, it may
seem this is just a freely improvised session, but be careful, for 
there's lots more here than meets the ear.  Sure, Yoshida screams his ass off 
on the quirky rant "Quick-Core", but so what.  Zabrodzki reminds me of a less
fervent Cecil Taylor, only with more melodic dexterity.  What sounds 
like improvisation becomes quickly executed melodies that are churned out 
at a hundred miles an hour.  Seamlessness is flawless from track to 
track.  Going strong and pushing the envelope just a tad further, the duo raise the
listeners' senses with quick-lightening drops and pounces.  Every 
time an electric shock comes, it sees to prop out of the blue.  Zabrodzki's bass
playing is equally ecstatic as the drills on the ivories.  Mayhem, 
melodies and speed that is unforgivably rampant, "Karakany" is a blast for 
each and every one of your senses. Tom Sekowski / GAZ-ETA


Poland meets Japan with Piotr Zabrodzki and Tatsuya Yoshida "Karakany".  BEI-BAR  free jazz noise crazyhead bombast that we've all heard many times...If this was 1963, wow!!  These guys really get after it!  INTERMELODIC ORDER  tearing it up, my head is about to explode!  The songs are short, God bless!  PERMANENT BETA POWER  yes, more of the same!  Music for jumping out a window to!  Suddenly some fruity fern jazz then back to the main course of bombastic free jazz!  RAT-TIRISTOR NOISE  very nice artsy packaging, I don't claim to know anything about these guys!!  They are certainly competent/exceptional musicians, I bet they tear it up live!  LISY NA HELU  starts like traditional jazz then funk avant gettin' it!...music for silly paper driving from El Paso to Albuquerque at 3 am!  NIEMAGO POETRY  Hey, this is pretty quality stuff for this sorta thing!!  This isn't yer uncle Bubba in the basement with the Bubbatones!!  Hey, these guys probably studied this stuff in a college and have the papers to prove it!  APRIL IN RADOM  the kind of music you'd be listening to in your bedroom when Granny catches you burnin' a fatty!!  QUICK-CORE  some Boredoms moments here!  Yes, I like it!   WLS50 PRACUJE  the kinda music you shoulda been listening to (if you were cool enough) when granny Mulva caught you spankin' yer monkey in 1972 instead of 'yummy yummy yummy, I've got love in my tummy'.  TRI-COMMAND CONNECTOR man, these song titles are something else, more crazyhead music!  Kamikaze music, is that appropriate?...Kinda like when yer llhasa apso got stuck on top of the basketball while trying to make love to it!  Yes, the music sounds just like that!!  MICROMODE EXAMINATION  do women ever play or listen to this kind of music, or is it just 21 year old males?!  ATOMOWA KASZ GRYCZANA  Yes, yes, yes.....we'll all live forever!!! http://terrascope.co.uk/


Drummer Tatsuya Yoshida from Japanese prog-crazies the Ruins 
teams up with Polish pianist Piotr Zabrodzki for these sixteen tracks 
of advanced "jazz" insanity, recently recorded in Warsaw. We'd never 
heard of Zabrodzki before, but he more than holds his own with the 
notoriously hyperkinetic Yoshida, playing distorted bass as well as 
piano (at the same time? sounds like it -- must be overdubbed, though 
you never know with a Yoshida project, as he's able to play, like, a 
half dozen instruments and sing all at the same time, so maybe his 
friends can too!). The duo's presumably improvised music wildly 
ranges along an extremely spastically noisy to almost classically 
jazzy continuum. They attain appropriately Ruins-y levels of Magmoid 
prog-ness (the throbbing bass pulsations! the octopoidal percussion 
frenzies!) punctuated with some gargling vocals from Yoshida. The 
ivories are tickled unto death by Zabrodzki, who plays with "Great 
Balls Of Fire" ferocity, fractured into the avantgarde abstraction of 
a Cecil Taylor. It's all very chaotic and complex, manic yet melodic. 
And meaningful? Maybe, we're puzzled by the African imagery found in 
the cd packaging, how does that fit with the quasi-scientific 
sounding song titles ("Permanent Beta Power", "Tri-Command 
Connector", "Oxymoron 9", "Micronode Examination", "Quick-Core", 
etc.), or the Poland/Japan connection also celebrated in the cd 
graphics with the flags of both countries? Who knows, but anyway 
Ruins/Yoshida fans should dig this, it's another in a long line of 
interesting, intense duets in which the drummer has taken part. 
Satoko Fuji is probably jealous. www.aquariusrecords.org


"
Karakany" to niewątpliwy popis muzykalności, sprawności instrumentalnej i nieokrzesanej wyobraźni obu artystów, którzy sygnują ów album swoimi nazwiskami. O ile jednak w przypadku Yoshidy (drums, voice) nie zdziwi nas już nic - od freejazzowych łamańców rytmicznych, przez kameralistyczno-operowe wstawki, po rockową psychodelię, o tyle Piotr Zabrodzki (piano, bass) w roli artystycznego kolaboranta ekscentrycznego Japończyka wypada wyśmienicie. Bez najmniejszych kłopotów łączy wszak jazzową frazę z karkołomnymi ćwiczeniami rytmicznymi i hardcorową ekspresją w muzycznym koktajlu, złożonym z szeregu dość zaskakujących, kalejdoskopowych miniatur, następujących po sobie w tempie morderczej galopady. Każdy kolejny utwór ujawnia przy tym niewątpliwą wszechstronność obu muzyków, którym niestraszne są żadne wyzwania artystyczne w sferze kompozycji, improwizacji czy aranżacji. Jakakolwiek próba stylistycznej czy gatunkowej klasyfikacji tych nagrań kończy się przy tym nieuniknionym fiaskiem, obrócona w konieczność niestrudzonego wyliczania ciągów nazw typu:"free-jazz-hard-rock-hardcore-chamber-noise-improvisation. music", co staje się tyleż uciążliwe, co i daremne. Najlepszą metodą posmakowania tej, ujmującej w swej nieprzewidywalności, muzyki pozostaje więc spędzenie 40 minut przy odtwarzaczu CD, emitującym w eter "Karakany". Do czego szczerze zachęcam!
Dariusz Brzostek / GAZ-ETA