KK Null
skompilował swoje najnowsze
wydawnictwo za nic mając jakieś
tam staromodne podziały na
albumy koncertowe i studyjne.
Cztery utwory bazujące na
spreparowanych wcześniej
dźwiękach nagrywane były
podczas występów na żywo we
Florencji, Tokio czy Berlinie, a
następnie znowu edytowane w
sypialnianym studio. I chociaż w
erze wszechobecnych
technologicznych ingerencji nie
powinno to w sumie dziwić, to
uzależnienie ludzkości od
techniki może być to ciekawym
tematem do rozmyślań przy
albumie próbującym opowiadać o
absolutnym początku istnienia
materii.
A tak, właśnie: punktem
wyjścia płyty - co sugeruje jej
tytuł - jest próba wyobrażenia
sobie procesu powstawania
elementarnych składowych
wszechświata: barionów. No
tylko nie mówcie, że nie wiecie
co to bariony? Bez stresu: moje
wiadomości na temat fizyki
kwantowej też kończyły się
dotąd jedynie na kwarkach,
dlatego po przeczytaniu tekstu
proponuję odrobić lekcje i
zajrzeć tutaj.
Wracając natomiast do meritum
rozważań stwierdzić trzeba,
że wizualizowanie sobie mas
materii i antymaterii
wydzieranych nicości nie jest
koniecznym sposobem odbioru
treści umieszczonych na "BaryoGenesis".
Zawartość jest na tyle
abstrakcyjna, że scenariusze
można produkować w
nieskończoność. Co nie znaczy,
że łatwa w odbiorze - niech nie
zmyli was lekki ton tych
komentarzy. To co prawda nieco
inna kategoria wagowa niż
piekielny harshnoise Merzbowa,
ale ciągle noise! Podobnie jak
na poprzedniej płycie i tutaj
kompozycje lepione są w
większości z łatwo
wyróżnialnych, wycyzelowanych
brzmień. Nie trzeba z resztą
dużo wysiłku by wyłapać kilka
tych, które pojawiły się już
na "Fertile".
Tutaj jednak w budowie
klaustrofobicznej atmosfery
podróży do początków
wszechrzeczy Kazuyuki Kishino
używa również syntezatora, a
przede wszystkim swojego głosu
poddanego elektronicznym mutacjom.
Nie mogę pozbyć się odczucia,
że to jedynie wariacja
poprzedniego albumu, na dodatek
nieobciążonego aż tak
ciężkimi inspiracjami, niemniej
jednak na tyle wciągająca, że
zarówno zaawansowani jak i
początkujący amatorzy mocnych
muzycznych wrażeń nie
pożałują wybierając się na
wycieczkę w bardzo odległą
przeszłość.
Jak zatem brzmi geneza według KK
Null? Wszechświat trzeszczy w
szwach nadymając się bez końca
pośród miniaturowych erupcji,
bombardowań fotonami i
wszechogarniającego pisku
dziurawionej próżni. Zdarzają
się ściany dźwięku
napierające falami świeżych,
cieplutkich jeszcze - niczym
bułeczki w pobliskim sklepiku
każdego ranka - cząsteczek
zwierających swe szyki w rytm
potężnych uderzeń kowalskiego
młota demiurga wykuwającego
nowy porządek świata.
Konstruowanie rzeczywistości to
nie grzeczna zabawa klockami ani
szkicowanie schematów i
wolnomularze powinni chyba
przemyśleć kwestię zamiany
cyrkla i linijki w swoim symbolu
na coś bardziej wystrzałowego.
Ostatecznie mogliby chociaż
przeanalizować relacje porządku
i chaosu, a geometryczne
inspiracje mogłyby zastąpić
całki i fraktale. Życie =
zmienność, różnorodność.
Pojawiające się na początku
płyty odniesienia do żywych
organizmów są przeciwstawione
formom statycznym, stąd wojny
dźwięków przeplatają się z
nieco mniej burzliwymi okresami
zawieszenia broni, a zdarzają
się nawet momenty
międzygalaktycznego pokoju.
Pokoju? Wszystko jest względne.
Mateusz Krawczyk / www.screenagers.pl
Baryogenesis
is defined as the physical
process that produced the melting
of baryons and anti-baryons at
the beginning of time. This
early synthesis resulted in most
of the matter that makes up today's
universe. On his latest release,
noise-mongrel KK Null harkens
back to the beginning of time.
His technical expertise in
delivering the utmost satisfying
levels of harsh sound goes a long
way on the album. While he
opens up proceedings quite gently
with sounds of insects and even
some birds [which he recorded at
Kakadu National Park in Australia],
the noise factor builds up
exponentially from here on. On
the second part of the
proceedings, he begins to blast
thick sheets of molten-lava
scrapes. When the volcano
erupts, there's no stopping the
gushing lava and what the
listener is confronted with is a
multi-faceted attack on the
senses. Glitching and drilling
noises are interspersed with
moments of scratches and pure
static. When all comes together
as one, it makes perfect sense
and all is right in the world
again. Somewhere halfway
through the third part of his
meditation, one hears a processed
guitar that stumbles to get out
of its shell, only to be brutally
assaulted by another wave of
barraging noise. Like a
universe giving birth to itself,
"BaryoGenesis" is
purely debasing and brutal music
at its prime. Get a hold of
this baby before its print runs
out.
Tom Sekowski / GAZ-ETA
Baryons are
subatomic particles which include
neutrons and protons -
baryogenesis is the hypothetical
process of the physical creation
of the
matter which went on to make up
most of universe, just before the
Big
Bang. It's also a pretty good
title for the album, as there are
moments
when it sounds like the cosmos is
expanding into something really
quite
vast. Being put in a position to
listen to [BaryoGenesis] is a bit
like
being dragged off the street,
muffled up in headphones and a
virtual
reality suit plugged into a
planatarium, and made to endure
whatever
psychedelic surround-sound
punishment the devious mind
behind it can
throw into the mix. In fact,
doing that to a random person,
were it ever
likely, could get the perpetrator
sent down for a considerable time,
as
[BaryoGenesis] is quite a
challenge when heard voluntarily
- imagine
being tortured with it?
Unlikely reality show hypotheses
aside, this album is probably not
to be
undertaken lightly; Kazuyuki
Kishino has taken his sound
sources,
analogue and digital, and whipped
up four tracks of devastatingly
full-on material which is
guaranteed to spin its audience
through an
audio blender, and will leave
many shaken, and probably
disturbed, by
the end of the hour-long sonic
drubbing he metes out from the
opening
environmental sounds of birdsong
and insect life onwards and
upwards
into the wide blue yonder of
abstract electronics which
expands outward
from there. And it's great, like
a rollercoaster ride into
whatever KK
Null can throw into the sampler
and spit out again; but this is
not
sheer unaldulterated,
disorganised noise, fun as that
can be sometimes.
Null has constructed [BaryoGenesis]
with a sense of purpose, a
clarity
even, which is a delight to be
immersed in, to live through,
without
ripping those damned headphones
off and running screaming into
the
starry, uncaring night. Linus
Tossio-
www.freq.org.uk
[BaryoGenesis]
is another brain melting and
psychodelic trip into the audio
world of KK Null.
Stepping away from the more
approachable and structure
momentsof his recent Gamma
Blaster and back to the
deranged sonic rollacoaster ride
that takes in electronic, noise,
ambient and what ever else he
fancies.
As usual this it feels like
the soundtrack to most twisted
and acid soaked sci-fi story or
film you could imagine. KK
pulls and push you through all
manner of synth twist, turns and
oddness. Down pulsing rhythmic
tunnels, out into strange
groaning walkways before
bombarding you with harsh rain
drum patterns. Bent and warped
techno clown vibes try to surface,before
been over run by galloping
electronic textures. Again this
returns to KK Null
interest in natural sounds but
rarely in a clean state , there
often bent and melted out of
shape. This has quite a sped up
carnival or funfair and sort of
50?s sc-fi vibe running through
it as if you?ve crash landed on a
strange vast metal/organic licked
planet that?s just one vast and
deranged funfair. You often find
your self roving through
sinister black and white organ
pump, flying saucer sounds in
overload and sped up, plus clouds
of melted 50?s like TV jingles
Another fine, truly
distinctive and highly image
invoking sonic trip from this
Japanese master of mind sound
tracking. Not really one for the
newbie to KK Nulls
mad world, but old timers will
want embrace and overload on this
with vigour. Roger Batty / www.musiquemachine.com
|